W artykule “3 błędy, które podkopują poczucie kompetencji” opisałam trzy dziewczyny, które w różny sposób, czasami całkowicie przeciwny, starały się radzić sobie z lękiem przed tym, że nie są wystarczająco dobre. Niestety popełniały 3 bardzo częste błędy: perfekcjonistyczne dopracowywanie szczegółów, unikanie wyzwań i niesprawiedliwe porównania.
Każdy z tych błędów wynika z posiadanego schematu niekompetencji, a potem stają się sposobami radzenia sobie z tym schematem.
Im częściej coś robimy, tym bardziej się to utrwala i tym częściej wracamy do tego samego sposobu reagowania. To jest tak jak z cukrem - im częściej jem moje ulubione kasztanki, tym częściej będę je kupować.
Jeśli bardzo często utykamy w projekcie, robiąc go po nocach, bo go wykańczamy i poprawiamy szukając mikro-błędów i dążąc do perfekcji, tym częściej to robimy. Dlaczego? Tak działa uczenie się - jeśli zrobiłam coś, co budziło dużo lęku, ale jakoś ten lęk „spacyfikowałam” - to czuję ulgę, a to jest bardzo duże wzmocnienie. Każdy człowiek szybko uczy się tego, że zadanie budzi lęk, a to, co go wycisza, to perfekcjonistyczne wykonanie. Dodatkowo - za takie dopieszczone projekty dostajemy pochwały. A w naszych głowach to kojarzy nam się tak: idealny projekt - pochwała, nieidealny - na pewno krytyka.
Jeśli z reguły unikamy jakiegoś wyzwania, bo mamy jeszcze niewystarczająco dobre portfolio czy CV, bo jeszcze tyle nie umiemy, jeszcze tylko jedno szkolenie - to tym trudniej nam w końcu sięgnąć po to wyzwanie. I znowu - unikanie pozwala na chwilę odetchnąć z ulgą, że jeszcze nie muszę się wystawiać, konfrontować. Ale z drugiej strony, to unikanie wzmacnia lęk - więc znowu raczej chcemy go jakoś uniknąć.
Poszukiwanie informacji o innych i porównywanie się, to niestety też problem. Gdy w poszukiwaniu informacji co robić, żeby się „ulepszyć”, wpadamy w otchłań LinkedIna i porównywania się do innych w naszej branży, to z jednej strony mamy poczucie, że coś robimy, ale tak naprawdę unikamy faktycznego robienia. A to również daje ulgę, pomimo że nas dołuje.
Bardzo często wszystkie trzy sposoby radzenia sobie pojawiają się u jednej osoby. Można nawet powiedzieć, że perfekcyjne dopieszczanie projektu to jest forma unikania wyzwań. Kiedy nie czujemy się kompetentne, wiele rzeczy na naszej drodze zawodowej urasta do problemu. Każde wyzwanie ciągnie za sobą cień lęku przed niepowodzeniem, wyśmianiem, przed negatywną oceną. Po prostu boimy się tego, że ktoś nam w końcu powie, że faktycznie się nie nadajemy…i co wtedy…
Schemat niekompetencji to brak zaufania do siebie - czyjaś opinia potrafi rozwalić na łopatki i trzymać tam, w dole, na podłodze kilka tygodni, a nawet dłużej. Trudno jest nam powiedzieć sobie, że nie muszę się przejmować cudzą opinią, że ufam sobie - kiedy tak naprawdę to ja sama w siebie nie wierzę i oceniam się negatywnie.
To jak tego nie robić, żeby nie wpadać w błędne koła?
Masz rację, jeśli teraz myślisz: łatwiej napisać niż zrobić, to wcale nie jest takie proste. Przecież wiem, że trzeba odpuszczać, że trzeba podejmować wyzwania i należy patrzeć na siebie a nie na innych… każda z nas zna te frazesy. Słyszymy to za każdym razem jak tylko powiemy o swoich trudnościach, a nawet wtedy, gdy wcale nie prosimy o radę.
Napisałam „frazesy”, nie dlatego, że to złe podpowiedzi. Są ok, tylko nadal nie mówią, jak to osiągnąć. To jak z hasłem: nie martw się albo skup się - fajnie, tylko jak?
Nie wystarczy wiedzieć i już, minie. Bardzo bym chciała, żeby to tak działało. Niestety to są długoletnie wzorce, takie nawyki myślenia, czucia i działania, które tworzyły się jak byłyśmy malutkimi dzieciakami. Nie wystarczy teraz jedynie zdawać sobie z nich sprawy.
A więc jak?
Zawsze proponuję, żeby pracować nad jednym tematem, który chcemy zmienić. My i tak mamy mnóstwo spraw w życiu do ogarnięcia. Szczególnie perfekcjoniści chcą wszystko na raz.
Powiem tak: pomyśl, że masz zmienić to wszystko. Przestać się porównywać! Przestać być taką zaciekłą perfekcjonistką i zacząć odpuszczać! A tak w ogóle, to pora na wyzwania, wyłaź z tej strefy komfortu i do roboty!
Mnie się zrobiło źle, aż mi się brzuch pospinał jak to piszę, a dopiero jak można się czuć, kiedy takie wymagania pojawią się w głowie. Możesz odczuć nie tylko przytłoczenie, ale też spory niepokój - jak to ogarnąć, no przecież to mądre, trzeba to zrobić.
To teraz inaczej
Krok 1. Wyrozumiałość do siebie i nadzieja.
Weź oddech… wdech i wydech.
Chciałam Ci napisać, że rozumiem jakie to trudne. Borykasz się już z tym kilka, a może już kilkanaście lat. Wiem, że jest Ci ciężko. Byłam tam. Robiłam te błędy, a nawet czasem jeszcze któryś mnie dopadnie. Rozumiem Cię, że to jest męczące, że masz czasami siebie dość. Ja też miałam. Czasem wpadałam w takie działania, które zjadały mi dwa tygodnie, żeby potem stwierdzić, że przepaliłam tylko czas. Tak naprawdę unikałam zrobienia czegoś, co da mi realną możliwość zarobku, bo się bałam. Bałam się opinii innych. Całkiem niedawno robiłam od zera, z tutoriali stronę internetową - bo przecież mówią, że się da. Przez 3 dni to była fajna zabawa, a potem okazało się, że to jest mordęga. I po 2 tygodniach po prostu tym rzuciłam. Z jednej strony wyszła moja „Zosia samosia”, po drugie dzięki angażowaniu się w stronę, mogłam pomijać rzeczy, które były znacznie istotniejsze, ale wymagały zmierzenia się z niepokojem i całą masą innych emocji i myśli.
Kiedy mierzymy się z poczuciem niekompetencji, to pojawia się złość na siebie, smutek, żal, obwinianie się - to wszystko spada nam na barki i dociska do dołu.
Chciałam Ci powiedzieć, że mimo wszystko, to można zmienić. Mimo, że to lubi czasem nawracać, to jednak w łagodniejszym wydaniu.
Nie będę ściemniać, że teraz dam Ci takie dwa pięciominutowe ćwiczenia i Ci przejdzie. Nie napiszę też, że wystarczy zmiana myślenia.
Nie, to wymaga więcej czasu i pracy, ale chciałabym, żebyś robiła ją z łagodnością i ze spokojem. Bo wiem, że tak jest najskuteczniej.
Krok 2. Zacznij od tego, żeby wybrać sobie jedną rzecz: np. coś z perfekcjonizmu.
Nazwij to i napisz 2-3 najczęstsze przykłady: np. sprawdzam 3 razy maila zanim go wyślę, jeśli czegoś nie wiem, to się nie przyznaję i nie pytam o wytłumaczenie, tylko potem sama w domu doczytuję na ten temat.
Krok 3. Mindfulness.
A teraz poćwicz wyłapywanie, kiedy to się wydarzy…, ale nie jak seryjny morderca, który łapie ofiary, tylko jak botanik, który idzie łąką, bo lubi spacery i czasem zauważy jakiś kwiat. Czyli delikatnie.
To jest bardzo trudne - bo ja proszę Cię o to, żebyś się nie krytykowała za to, że robisz coś, co Ci szkodzi. A wręcz, żebyś była dla siebie dobra i spokojna, jak najlepsza wyrozumiała przyjaciółka.
Za każdym razem jak to wyłapiesz: np. O! już 5 razy poprawiam maila - przyznaj sobie gwiazdkę w wyobrażonym dzienniczku albo kciuk do góry.
Krok 4 - Co jest dla mnie dobre.
Jak już umiesz to wyłapywać, to zastanów się: co byłoby dla mnie dobre w tej sytuacji - np. może mogę sprowadzać tylko 2 razy. I teraz dopiero zastanów się na co jesteś gotowa, żeby spróbować - może uda Ci się sprawdzać maila tylko 4 razy zamiast 5 w tym tygodniu. Mikro kroczki - czyli moja ukochana filozofia Kaizen.
Oduczaj się swojego nawyku stopniowo, w zgodzie z zasobami jakie teraz masz.
Pamiętaj, że jeśli chcesz zmienić więcej w swoim życiu, albo jeśli to, co robisz nie idzie, to może oznaczać, że potrzebujesz wsparcia dobrej terapeutki/terapeuty. Czasem mamy mocno zaplątane ścieżki radzenia sobie, których samodzielnie nie damy rady rozplątać. To jak z chorobą np. przeziębienie, nawet grypę potrafimy przejść często sami, ale jednak wiele razy udajemy się po diagnozę, poradę i leki do specjalisty.
Możesz notować swoje postępy, możesz je po prostu obserwować - ale ważne jest, by mieć to na uwadze. Tylko wtedy możliwa jest zmiana.
Wierzę, że Ci się uda, może samodzielnie, a może ze wsparciem. Tak i tak jest dobrze, bo robisz to dla siebie, żeby czuć się lepiej i mieć dobre życie.
Refleksje na koniec
Moja refleksja jest taka, że nieważne co Ci w życiu nie działa i tak zanim zaczniemy to poprawiać - najważniejsza jest wyrozumiałość i uważność.
Chętnie dowiem się jaka jest Twoja refleksja po tym artykule. Będę wdzięczna jeśli do mnie o tym napiszesz.